Witajcie!
Miało być wspaniale, wyszło jak zawsze… Od kilku dni zbierałem się, by napisać Wam kilka słów, które, przynajmniej tak uważam na dzień dzisiejszy, definitywnie zamykają historię „Rajdu Arado”. Nie ukrywam, że jest to dla mnie dość bolesne doznanie, ale uważam, zresztą podobnie jak Jarek Bona, z którym od kilku lat podejmowaliśmy próby reaktywacji naszej imprezy, że jestem Wam winny kilka zdań wyjaśnienia.
Idea wskrzeszenia Rajdu Arado pojawiła się w 2022 r. (stąd zresztą nasza grupa). Wcześniej przeszkodą była pandemia, potem: wojna rosyjsko-ukraińska. Podchodziliśmy do decyzji o wstrzymaniu wspólnych działań z samorządami Dolnego Śląska ze zrozumieniem, w końcu każdy z nas miał i pewnie nadal ma swoje przemyślenia w powyższych tematach. Nadzieja pojawiła się w drugiej połowie 2024 r., gdy okazało się, że działania rekonstrukcyjne o charakterze batalistycznym niejako „wracają do łask”. Postanowiliśmy zatem spróbować ponownie i, o czym część z Was wie z rozmów prywatnych, nadzieja na wznowienie Rajdu Arado w dużej formie, wydawała się całkowicie zasadna. Zatem przysłowiowe, a raczej literackie, „ogary poszły w las”.
By wytłumaczyć dlaczego ostatecznie się nie udało, trzeba wziąć pod uwagę kilka czynników. Po pierwsze zmiana mentalności i podejścia decydentów, przede wszystkim finansowych, która nastąpiła na przestrzeni ostatnich, bądź co bądź, pięciu lat. Gdy przedstawiliśmy plan działań, podparty materiałem z, jakby nie patrzeć bardzo bogatych edycji 2017-2019, okazało się, że… miasta są średnio zainteresowane wojną i wojskowymi. Pół dekady rozmaitych zawirowań i relacje samorządów dolnośląskich z partnerami ukraińskimi sprawiły, że forma „strzelanki i czołgów” zeszła nie na drugi, a dziesiąty plan. W ostateczności zgadzaliśmy się na ograniczenie naszych działań do pokazów w typie piknikowym, podpierając się ideą promowania polskiej historii wojskowej w okresie 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej. Początkowo chęć ze strony miast i gmin była, ale gdy doszło do omawiania konkretów, zbywano nas milczeniem. Jak nietrudno się domyślić, kolejnym skutkiem takiej sytuacji stało się ograniczanie, a finalnie – rezygnacja z finansowania naszych działań. Jak wiecie, bez pieniędzy imprezy na poziomie, z takim rozmachem jak Rajd Arado zrealizować się nie da. Pozostaliśmy zatem sami na „placu boju”, praktycznie bez żadnego wsparcia. Taka sytuacja doprowadziła też do tego, że, być może, popełniliśmy błąd, ponieważ zaufaliśmy, że ludzie, którym powierzone zostało lobbowanie za wydarzeniem, naprawdę będą w tym kierunku działać. W tej przestrzeni też niestety przyszło spore rozczarowanie…
W związku z powyższym, jak napisałem na wstępie, postanowiłem ze strony Studio Historycznego Huzar oraz mojej, prywatnej, ostatecznie zamknąć księgę opatrzoną tytułem „Rajd Arado”. Robię to z bólem, ponieważ przez znaczną część funkcjonowania mojej firmy, nasza impreza była jednym z kluczowych punktów kalendarza rekonstrukcyjnego. Na pocieszenie pozostają wspomnienia o naszych wspólnych, dolnośląskich walkach, które, jak wieść niesie, stanowią jedną z prawdziwych legend polskiego odtwórstwa historycznego XX w. Mam nadzieję, że i Wy spojrzycie na wszystkie edycje Rajdu Arado dokładnie w takim sam sposób. Tworzyliśmy razem wydarzenie, które nie miało precedensu w Polsce, a może i nawet w Europie. Słuchały nas przez te lata dziesiątki, a może i nawet setki tysięcy ludzi. Być może ktoś z nich, dzięki naszemu szaleństwu zainteresował się przeszłością. Wierzę, że tak było, bo wówczas to, co robiliśmy, ma rzeczywistą wartość. Pamiętajmy też, że gdy coś się kończy, zaczyna się coś innego…
Pozdrowienia i wielkie dzięki za te wszystkie lata! Do zobaczenia na rekonstrukcyjnym szlaku.
W imieniu zespołu organizacyjnego Rajdu Arado, ŁG.
AUTOR: DR ŁUKASZ GŁADYSIAK