Stanowisko burmistrza dot. listu pana Sali

Odpowiedź burmistrza Janusza Chodasewicza na list otwarty Pana Aleksandra Sali, dyrektora Sal-
Med.
Panie dyrektorze, przeczytałem Pana dzieło i nie mogę wyjść ze zdumienia. Jakim trzeba być
tupeciarzem, by wysmażyć taki paszkwil? No, wielkim, naprawdę wielkim. Jakim też ignorantem, by
się wypowiadać w sprawie, o której ma się całkiem zielone pojęcie.
Nie zamierzam się wypowiadać za innych za samorządowców obecnych na spotkaniu
zorganizowanym przez posła Roberta Obaza. Niemniej pozwolę sobie wyrazić opinię, że podobnie jak
ja byli zażenowani rozpaczliwymi próbami zaistnienia w dyskusji, jakie Pan podejmował. Było to tak
niezręczne i nachalne, że wolałem patrzeć w telefon. Ani ja, ani inni zaproszeni samorządowcy nie
powiedzieli Panu wprost, że był Pan tam osobą non grata. A szkoda, należało to zrobić na wstępie. Bo
też kim Pan był na tym spotkaniu i kto Pana zaprosił? Na pewno nie poseł. Jeśli chciał Pan być
adwokatem Pani prezes Barbary Kosak, to bardzo kiepskim, bo zupełnie nie wyczuwającym klimatu
spotkania. (Dobry adwokat woli czasem zmilczeć, niż opowiadać banały). A klimat, Panie dyrektorze,
jest taki, że minął czas rozmów o zmarłym neonatologu, o wieloletnich staraniach (ciągle niestety
nieudanych) w pozyskaniu lekarzy, o konieczności zamykania oddziałów itp. My te opowieści znamy
na pamięć i ani Pan, ani Pani prezes nie wnieśli do nich nic nowego. Oczekiwaliśmy konkretów, a one
nie padły. Na przykład takich, jak zarządy szpitala i powiatu chcą ugasić konflikt między znaczną
częścią załogi PCZ a panią Prezes.
Zamiast Pana spodziewaliśmy się na tym spotkaniu starosty Jarosława Gęborysa. Ale Pan starosta
znów wysłał swoją prawą rękę, czyli Małgorzatę Krzyszkowską. Sam miał pilniejsze sprawy? Jeśli tak,
to nie usłyszeliśmy jakie. Już chyba odpoczął na urlopie i miał czas zapoznać się z sytuacją. Ogłoszone
przez nas referendum nie jest, jak widać, wystarczającym powodem do spotkania z nami. Proszę więc
nie bronić starosty i nie opowiadać bajek, że głównym tematem spotkania był atak na niego. On sam
skutecznie się zaatakował wiele miesięcy temu.
Skoro już wyjaśniłem Panu, jak sądzę, że nie trafił Pan w epokę, to krótko odniosę się do owego
miliona złotych pomocy dla szpitala. Otóż to fakt, deklarowałem milion dwa lata temu, podczas
tamtego poważnego kryzysu. Niestety, gdy sytuacja się poprawiła i widmo likwidacji szpitala na jakiś
czas się oddaliło, nikt po ten milion do mnie się nie zgłosił. Może Pan nie wie, ale w takich sprawach
obowiązują pewne procedury. A ich początkiem jest uzasadniony wniosek zarządu PCZ. I chociaż do
dzisiaj takiego nie widziałem, to także obecnie nie odżegnuję się od tematu pomocy. Nadal w grę
wchodzi pomoc finansowa (sądzę, że inne samorządy się do niej przyłączą) i materialna, na przykład
w postaci mieszkania (mieszkań) dla lekarzy. Trzeba o tym jednak z nami rozmawiać, a wtedy być
może rozważymy nawet objęcie udziałów w PCZ.
Tymczasem zamiast tego próbuje się na nas zrzucić odpowiedzialność za obecną sytuację w szpitalu,
za brak lekarzy na przykład. (Bo to my niby mamy ich szukać w zastępstwie starosty i Pani prezes?)
Rzekomo też nasze wystąpienia i artykuły w mediach mają szpitalowi robić złą robotę. To oczywiście
totalne pomylenie pojęć, a Pana list jest na to mylenie dobrym przykładem. Bo to nie posłaniec jest
winien złych wieści. To dowódcy albo wygrywają albo przegrywają bitwę. My mamy zamiar bitwę o
szpital wygrać. Stąd konieczność referendum, o czym mieszkańcom wielokrotnie mówiliśmy.
I mieszkańcy, w przeciwieństwie do Pana, doskonale rozumieją tę konieczność. To nie jest, wbrew
temu, co Pan sugeruje, rozgrywka polityczna, choć w ten właśnie sposób próbuje sprawę
przedstawiać zarząd powiatu. Ta nieudolna próba ratowania się przed referendalną oceną
mieszkańców została przez nich zdyskredytowana w licznych komentarzach na licznych forach. Radzę
je Panu poczytać, wtedy być może zrozumie Pan, w jakim punkcie sporu jesteśmy i kto w sprawie
szpitala kłamie i to nie od dzisiaj.

Janusz Chodasewicz
Burmistrz Kamiennej Góry

Dodaj komentarz